Hello Sweethearts!
Być kobietą nie jest łatwo, o tym wiemy wszystkie. Być Włosomaniaczką jest jeszcze trudniej.
Zanurzamy się od tygodni w rutynie: szkoła, praca, obowiązki, szampon, odżywka i... Cholera, znowu mam odrosty! Kiedy farbowałam włosy? Ponad miesiąc temu... A byłam pewna, że minął góra tydzień!
I znowu to samo: jeśli idziemy do zaufanego fryzjera - pół biedy. Wiele kobiet farbuje jednak włosy w domu, nieraz nie stosując się nawet do instrukcji (Bo kto by to czytał? Przecież wystarczy wlać wszystko do miski, wymieszać, nałożyć, posiedzieć, zmyć i gotowe.) Sama byłam tego (nie)najlepszym przykładem.
Ile z Nas zna ten scenariusz? Chyba każda :)
Dlatego ja po latach rozjaśniania włosów zaparłam się w sobie, że chcę mieć zdrowe włosy i nie będę ich już farbować. Był grudzień 2013 roku, kupiłam jakąś drogeryjną farbę w kolorze najbardziej zbliżonym do mojego naturalnego i to był ostatni raz, kiedy farbowałam włosy.
Po półtora roku taplania włosów w różnych specyfikach, czytania blogów Włosomaniaczek, naszła mnie ochota na zmianę. Wybór był oczywisty.
Henna!