Umyłam włosy, wyglądają na tłuste!

Hello Sweethearts!

Dziś będzie trochę teorii, do której opisania natchnęło mnie dzisiejsze... Mycie włosów :)
Kiedy nasze włosy są przenawilżone, obciążone, a kiedy niedomyte i jak to rozróżnić?
Historia jest krótka. Moje włosy z racji długoletniego rozjaśniania, są na długości zawsze suche. Nawet bardzo. Za bardzo. Miesiącami uciekałam od protein i nakładałam na głowę (a zwłaszcza długość) to, co mogło je nawilżyć. Do masek dodawałam glicerynę, pantenol, mleczko pszczele w glicerynie, a do tego olej i mycie odżywką. Czasem wszystko naraz. Aż się prosi o katastrofę, wiem. Tak było do dzisiaj, kiedy dołożyłam jeszcze płukankę z siemienia lnianego. Bo przecież mam przesuszone po hennie włosy.


Drugie podejście do henny khadi...

Hello Sweethearts!

Wczoraj, korzystając z tego, że miałam aż 1,5 wolnego dnia od pracy (uroki pracy na 12h zmiany) i posiadając w domu dwie dodatkowe ręce Mojego Lubego, postanowiłam zrobić kolejne podejście do henny khadi ciemny brąz. O pierwszym farbowaniu henną pisałam niemal dwa miesiące temu w tym wpisie.
Tym razem, będąc mądrzejsza o doświadczenie i Wasze komentarze, postanowiłam spróbować po raz kolejny.
Co z tego wyszło okaże się za moment :)



Mój bubel - Kallos Color

Hello Sweethearts!
 
O kallosach słyszała już każda z Nas. Co najmniej kilkanaście rodzajów do wyboru, ciężko nie znaleźć czegoś dla siebie. Zdecydowanie łatwiej trafić na coś, co nam średnio pasuje. Tak było tym razem  w moim przypadku.
Kallos Color.
 

Trochę oleju do głowy?

Hello Sweethearts!

Która z Nas nie słyszała o olejowaniu? Dla starych wyjadaczek olejowanie jest tak samo oczywiste jak to, że farbowanie niszczy włosy. Młodsze z Nas, często nie wiedzą o co to całe halo, po co wylewać sobie olej na głowę, przecież włosy będą tłuste.
Otóż nie.
Ale o tym przeczytacie za chwilę.
 
 

Aktualizacja włosów - Sierpień

Hello Sweethearts!
 
Upały minęły, czas wziąć się ostro do pracy. Nie ułatwiają mi tego skutecznie ciągłe nocne zmiany w hotelu, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
 
Aktualizacja spóźniona kilka dni, bo nie miałam pod ręką fotografa do zrobienia zdjęć, ale na szczęście co się odwlecze... ;)

Mój pierwszy raz... Z nową Tangle Teezer.

Hello Sweethearts!
 
Sezon urlopowy jeszcze trwa, ja wróciłam z moich rozjazdów, notki będą się znowu pojawiały regularnie. Choć panujący upał skutecznie ogranicza myślenie. Ale będzie dobrze :)
 
Dziś o Tangle Teezer.
Kultowa szczotka do włosów wśród wszystkich włosomaniaczek. Słyszała o niej chyba każda z Nas, a znakomita większość posiada takową.
Ja też nie byłam wyjątkiem. Niemal dwa lata temu zamówiłam przez internet swoją Salon Elite. Nie szanuję jej. Wrzucam do torebki wraz z milionem innych rzeczy, igiełki są zaledwie leciutko powyginane. Ale, ja jak to ja, baba, stwierdziłam, że chcę coś nowego. Dzik jest dla mnie zbyt miękki, na grzebień mam zbyt dużo włosów, no i moje czesadło nie ma prawa szarpać i urywać włosów. Szukałam, grzebałam, czytałam opinie, zaglądałam do sklepów internetowych i stacjonarnych i BUM!
Trafiłam na NIĄ.