Cztery rzeczy, które uwalniają demony.





Dziś przybywam do Was z kompletnie niewłosowym tematem. Dziś będzie lifestyle'owo, a jeśli Wam się spodoba, to takie wpisy być może zagoszczą tu częściej. Choć prawdą jest, że zawsze powtarzałam, że nauczyciel, który nie potrafi niczego nauczać, uczy wf-u, a osoba, która pisze o lajfstajlu, nie potrafi pisać o niczym innym ;)
Taki żarcik, nie obrażajcie się.
Zapraszam do czytania :)


Są czasem sytuacje, kiedy coś doprowadza do szewskiej pasji, białej gorączki i chęci mordu. Opowiem Wam dzisiaj o 4 z nich, czyli, krew mnie zalewa gdy...


1. Wychodzę, a raczej usiłuję wysiąść z autobusu/tramwaju/innego środka komunikacji, ale nie jest mi to dane, ponieważ osoby wsiadające muszą już, teraz, natychmiast zająć miejsce siedzące. Co jest logiczne, bo przecież a nuż przyjdzie mi do głowy, że jednak nie wysiądę tylko zawrócę w głąb pojazdu i zajmę któreś miejsce.

2. Jestem na zakupach. Spożywczych/ubraniowych/kosmetycznych - niepotrzebne skreślić. Wiem po co przyszłam i tylko to chcę kupić. Poruszam się za... kobietą (sorry, taka prawda - to zawsze są kobiety) która ni stąd ni zawąd zatrzymuje swoje szanowne cztery litery na samym środku alejki, zwykle z wózkiem w taki sposób, że nie sposób zrobić jakikolwiek manewr wymijający. Gdyby było to gwałtowne uruchomienie szarych komórek z pytaniem "Kupić? Nie kupić?" oczywiście chwilę bym zaczekała i ewentualnie przeprosiła, żeby przejść. Jeśli jednak jest to pytanie "Wejść czy nie wejść do tego sklepu? W sumie ze środka alejki wszystko świetnie widać, postoję tu jeszcze pół godziny!" To mam ochotę podejść i przesunąć tę osobę.

3. Gdy widzę dzieci. Oczywiście nie wszystkie, ale zdecydowaną większość. Albo ja jestem człowiekiem bez serca, albo ludzie nie potrafią wychowywać dzieci. Nazywam je pieszczotliwie gremlinami. Biegają, krzyczą, nie myślą i nie słuchają rodziców, o ile łaskawie któryś łaskawie zwróci swojemu gremlinowi uwagę. Za "bezstresowe" wychowywanie wsadzałabym za kratki i dzieci i rodziców. Lub lepiej - do przymusowej pracy w kamieniołomach. Dla niewychowanych dzieci nie mam litości.

Ostatnia, czwarta już sytuacja, a właściwie zachowanie, jest tak nagminne, że wiele ludzi nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Dla mnie natomiast sprawia, że tracę wiarę w ludzkość.

4. Rzadko piję napoje gazowane. Musi mnie najść naprawdę niesamowita ochota, żebym wypiła np szklankę coca-coli (choć Cherry Coke uwielbiam!) Niemniej, zawsze tego typu napoję są w domu, w lodówce już te otwarte. Gdy już wyciągam butelkę z lodówki, odkręcam korek i... okazuje się, że jest ledwo dokręcony, a cały napój wygazowany. Podobnie jest z mlekiem, czy nawet maślanką. Cholera mnie bierze. W pracy mam dokładnie tę samą sytuację z wodą gazowaną. Czy naprawdę ludzie nie mają na tyle siły żeby dokręcić zakrętkę?

A tutaj, moja ulubiona piosenka na pozbycie się złych emocji. Rozważam ustawienie jej na budzik, bo jako dzwonek ustawiłam "Hakuna Matata" ;)


Irytuje Was coś szczególnie? A może jesteście oazami spokoju?
Koniecznie dawajcie też znać, czy chcecie czytać więcej lajfstajlowych wpisów!

9 komentarzy:

  1. O mnie wiele rzeczy irytuje. Niestety nie jestem oazą spokoju. Niestety, bo tak sobie myslę, że przynajmniej takie osoby nie mają zszarganych nerwów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to :) Ja niestety też mam naturę choleryczki ;)

      Usuń
  2. Mnie również wkurza to, jak chcę wyjść z autobusu, a tłum osób, które chcą zająć miejsca mi na to nie pozwala. Ze względu na to, że są to osoby dorosłe, nie wypada zwrócić uwagi, ale gdybym ja tak zrobiła to ruszyłoby kółko plotkarskie, o tym jak bardzo w "gimbazie" dzieci są niewychowane.

    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, bo my, młodzi, jeteśmy źli, be i fe. Po co u siebie szukać błędów ;)

      Usuń
  3. Ze mnie jest mocny nerwus i w widzę, że są przypadki, w których się zgadzamy :D
    Ja nie cierpię większości dzieci :D No i mam trochę "gawiedziowstręt" najczęściej na zakupach. Na szczęście ze środków komunikacji miejskiej na razie nie korzystam, bo wszystko mam pod domem :D
    No i ostatnio nie omieszkałam opierdzielić "dziewczynki", która szarpała szczeniaka w bardzo brutalny sposób. Wyraziłam głośno i wyraziście co o tym myślę...Mój J. stwierdził, że on by chyba nawet był delikatniejszy :P Ja jednak nie znoszę znęcania się nad zwierzętami. Nie zadzwoniłam do schroniska tylko dlatego, że to było dziecko i widziałam, że moje słowa wywarły na niej wrażenie...;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za okrucieństwo na zwierzętach urywałabym genitalia.
      Szkoda, że tak daleko od siebie mieszkamy, dogadałybyśmy się :)

      Usuń
    2. Byłam kiedyś w podobnej sytuacji, z tym, że szarpiącym był dorosły facet :/

      Usuń
  4. Oj, jakbym miała napisać co mnie irytuje, nie starczyłoby miejsca w komentarzach :) Ja do Twojej listy dodałabym jeszcze np.:
    1. osoby, które zajmują dwa miejsca w autobusie: dla siebie i swojej torby z zakupami;
    2. osoby, które mówią kilka razy głośniej niż wymaga tego sytuacja;
    3. osoby, które śmiecą - szczególnie te, które wyrzucają pety na przystankach tuż przed tym, jak wsiądą do autobusu;
    4. osoby, które głośno rozmawiają przez telefon w miejscach przestrzeni publicznej;
    5. osoby niezdecydowane, które blokują kolejkę do kasy i jeszcze przy płaceniu przypominają sobie, że muszą wziąć to czy tamto i cały "ogonek" musi za nimi czekać;
    6. osoby, które rozmawiają przez telefon, prowadząc auto, ponieważ często stwarzają ryzykowne sytuacje na drodze;
    i masa innych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich sytuacji nawet nie liczę, bo jest tego po prostu zbyt dużo na ulicach :(

      Usuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że z chęcią wrócisz tu znowu!

Buzi! :*