Hello Sweethearts!
Nadszedł czas na miesięczną aktualizację włosów. Właściwie to strasznie szybko mi ten czas przeleciał... To pewnie dlatego, że dużo pracowałam, sesja jest w rozkwicie, a do tego w końcu zmusiłam się do rozpoczęcia mojej pracy magisterskiej ;)
W gruncie rzeczy chciałam ten post opublikować już wczoraj, ale stwierdziłam, że chcę jeszcze zobaczyć jak włosy będą zachowywały się dzisiaj. Powodem jest to, że moje włosy są zniszczone farbowaniem (co świetnie obrazuje ten post) i najlepiej wyglądają dzień po myciu, kiedy łuski spokojnie mogą się domknąć w swoim naturalnym tempie.
Przygotowywania do mycia włosów zaczęłam już praktycznie przedwczoraj, ze względu na to, że moje włosy lubią długie olejowanie. U mnie najlepszą do tej pory metodą jest olejowanie w formie mgiełki, której przygotowanie jest banalnie proste. Mianowicie do buteleczki ze spryskiwaczem wlewam łyżkę odżywki (Garnier avokado i masło karite - usiłuję ją skończyć, ponieważ w tradycyjnej formie kompletnie się u mnie nie sprawdza) i dodaję łyżkę oleju Babydream fur mama, trochę wody, wstrząsam żeby dokładnie wymieszać składniki i gotowe! Następnie spryskuję włosy i zawijam w koczek lub zaplatam na całą noc warkocz.
Rano umyłam włosy szamponem Isany z mocznikiem (recenzja tutaj), który mimo, że zawiera SLS, moje włosy uwielbiają - są po nim ładnie uniesione i niesamowicie miękkie. Na koniec nałożyłam na ok 40 minut maskę Kallos Silk, którą trzymałam pod foliowym czepkiem i ręcznikiem.
Niestety z braku czasu (po południu miałam egzamin na uczelni, zdałam :) ) pierwszy raz od ponad pół roku wysuszyłam włosy suszarką z chłodnym nawiewem, jednocześnie delikatnie je rozczesując.
Efekt średnio mnie zadowolił, włosy nie były dociążone, a za sprawą suszarki nawet lekko przesuszone, wyglądały jak na zdjęciu poniżej.
Dzisiaj natomiast wyglądają tak:
Włosy dziwnie mi się ułożyły, dlatego końcówki wyglądają na "wygryzione", w rzeczywistości były podcinane miesiąc temu i na żywo mają się dużo lepiej niż na zdjęciach. Ponadto są codziennie zabezpieczane olejowym serum, po którym zauważyłam, że w porównaniu jak kruszyły się np rok temu, teraz nie kruszą się niemal wcale.
Tutaj przygotowałam porównanie jak wyglądały wczoraj i dziś:
Widać gołym okiem, że włosy są bardziej ujarzmione, a łuski domknięte.
A tak wygląda przyrost po równym miesiącu:
Zdjęcie tego dokładnie nie oddaje, ale moje włosy w rzeczywistości urosły o około 2 cm. W maju bardzo nieregularnie piłam siemię lniane, łącznie przez mniej więcej dwa tygodnie.
A jak u Was minął maj?
Na tym najnowszym wyglądają świetnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Właśnie rozbebeszyłam paczkę z półproduktami, więc w najbliższym czasie liczę na efekt WOW :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :*
Ale masz ładne włosy, marzą mi się takie proste :)
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana! :*
Usuń