Mój pierwszy raz... Z półproduktami.

Hello Sweethearts!

Prosiłyście mnie, żebym napisała co nieco o półproduktach, a Wasze życzenia są dla mnie rozkazem :)
Kilka dni temu zrobiłam moje pierwsze półproduktowe zakupy. Wybrałam sklep zrobsobiekrem.pl i kupiłam wszystkiego po trochu, ponieważ stwierdziłam, że muszę spróbować i sprawdzić, a nie ma sensu bawić się w kilka drobnych zamówień, jeśli okaże się, że o czymś zapomniałam. Dlatego moja lista zakupów była kompletowana ponad miesiąc. Ostatecznie moje zamówienie wyglądało w ten sposób:

Emolienty:
  • Olej z nasion malin - 15 ml
  • Olej z pestek śliwki - 15 ml
  • Olej ze słodkich migdałów - 15 ml
  • Olej lniany - 30 ml


Humektanty:
  • Mocznik - 10 g
  • Kwas hialuronowy 1% - 30 g
  • Wyciąg z aloesu zatężony 10-krotnie - 30 ml
  • 75% D-pantenol w roztworze wodnym - 30 ml (34g)
  • Gliceryna roślinna - 60 ml

Proteiny małocząsteczkowe (hydrolizowane): 
  • Hydrolizat keratyny - 15 g 
  • Hydrolizowane białka jedwabiu - 15 ml 

Proteiny wielkocząsteczkowe:
  • Kolagen i elastyna - 15 g



Aminokwasy (budulec białek):
  • L-cysteina - 10 g 

Substancje aktywne:
  • Algi morskie - spirulina - 10 g
  • Mleczko pszczele - 15 ml 
 Oraz jedna 30 ml butelka z atomizerem, która stwierdziłam będzie świetna na podręczną mgiełkę do torebki i 7 ml olejku lawendowego, do którego przekonał mnie wpis Fair Hair Care.



Jak widzicie, są tutaj zarówno emolienty, humektanty jak i proteiny. Wszystko w najmniejszych opakowaniach, żeby przetestować, co moje włosy polubią, a co było wrzuceniem pieniędzy do kanału.
Po kilku dniach i dosłownie dwóch zabawach w małego chemika, jestem w stanie wydać pierwszą opinię: moje włosy bardzo nie polubiły się z proteinami małocząsteczkowymi (keratyna hydrolizowana) i dopadło mnie moje pierwsze przeproteinowanie :)
Natomiast nawilżaczy kupiłam zdecydowanie za małe ilości.
Co do olei, kupiłam dość standardowe:
lniany i ze słodkich migdałów, których nigdy jeszcze nie miałam, a nie chciałam kupować od razu wielkich butli.
Olej z nasion malin - idealny na lato, ma bardzo wysoki filtr UV - dodaję kilka kropel praktycznie do wszystkiego :)
I mój zdecydowany ulubieniec - olej z pestek śliwki, o którym pierwszy raz przeczytałam u Anwen, że jest świetnym zabezpieczaczem końcówek. Moje dotychczasowe produkty do końcówek skończyły się jak na rozkaz, w tym samym momencie, więc postanowiłam spróbować. Jego nieco specyficzny zapach podbił moje małe serduszko - przez pierwsze dwie godziny po nałożeniu na końcówki nie mogłam się zdecydować, czy podoba mi się, czy przeszkadza. Doszłam do wniosku, że jednak jest ładny. Ale zaraz, zaraz... Skąd ja znam ten zapach?
Eureka! Olej z pestek śliwki, moim zdaniem pachnie... MARCEPANEM! :)

Na pewno minie jeszcze wiele czasu, zanim dokładnie ogarnę co i z czym mieszać, ale przez skarpetki czuję, że dzięki półproduktom pojawi się efekt  WOW. :)

A Wy używacie półproduktów?
Macie swoje ulubione, czy dopiero zastanawiacie się co wybrać?




 

2 komentarze:

  1. Mój lawendowy już się kończy, ale naprawdę go lubiłam :)
    Fajne zakupy, miłego testowania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) tez muszę niedługo zrobić podobne zamówienie
    Dawaj znać jak się sprawdzą na dłuższą metę

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy pozostawiony komentarz, mam nadzieję, że z chęcią wrócisz tu znowu!

Buzi! :*