Hello Sweethearts!
Jakiś czas temu, pokazywałam Wam, że w moim zakupowym koszyczku, nieco spontanicznie pojawił się Kallos Algae. Potrzebowałam czegoś innego niż Silk, o którym pisałam w TYM poście, a że w Hebe była promocja... No cóż.
Zapraszam!
Zapraszam!
Co mówi o nim producent?
Aktywne składniki ekstraktu algi przedostają się do wnętrza włókien włosów, dogłębnie nawilżają, odżywiają i odbudowują uszkodzone, nieżywotne włosy.
Zawartość oleju oliwkowego sprawia, że włosy stają się bardziej jedwabiste i pełne wspaniałego połysku.
A co jest w środku?
Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Olea Europaea Oil, Parfum, Citric Acid, Cyclopentasiloxane, Dimethiconol, Propylene Glycol, Fucus Vesiculosus Extract, Laminaria Digitata Extract, Spirulina Maxima Extract, Porphyra Umbilicalis Extract, Ascophyllum Nodosum Extract, Benzyl alcohol, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone.
Na dzień dobry, zaraz po wodzie znajduje się cetearyl alcohol, czyli substancja konsystencjotwórcza, dalej cetrimonium chloride, który kondycjonuje włosy. Oliwa z oliwek, która odżywia i nawilża, zapach, kwas cytrynowy regulujący pH, cyclopentasiloxane to silikon lotny, Dimethiconol to silikon zmywalny łagodnym detergentem, Glikol propylenowy (Propylene Glycol) jest bardzo dobrym nawilżaczem (może być stosowany w kosmetykach w stężeniu nawet do 50%) i wyciąg z morszczyna pęcherzykowatego, który ma za zadanie utrzymywać wilgoć. Wyciąg z alg Laminaria, spirulina, wyciąg z alg brunatnych, Benzyl alcohol udający zapach jaśminu (może uczulać!), Methylchloroisothiazolinone i methylisothiazolinone to konserwanty.
Jak widać, skład pozostawia wiele do życzenia. Przed zapachem oliwa z oliwek, za zapachem silikony, cztery (!) ekstrakty z alg i znowu konserwanty. Byłoby genialnie, gdyby wszystkie algi były przed zapachem, ale cóż, chyba nie można mieć wszystkiego.
I co dalej?
Litrowy, plastikowy słój, jak we wszystkich kallosach. Estetyczna etykieta, bardzo mi się podobają graficznie. Konsystencja lekko lejąca, z poślizgiem. Pachnie chemią, w pierwszej chwili zapach mnie odrzucił, ale po kilku minutach nos się przyzwyczaja i zapach staje się dla mnie kompletnie neutralny.
A co mi robi?
Dalej, o dziwo, ja jestem zachwycona. Od początku października katuję tę maskę przy każdym myciu, nie oszczędzam, trzymałam od 5 do 50 minut. Zawsze efekt jest świetny. Dosłownie dwa razy użyłam złotej isany, ale nie zadziałała tak dobrze jak algowy kallos. Włosy są puszyste, ale nie spuszone, sypkie, błyszczące i mięciuchne, aż mam ochotę ciągle się po nich głaskać :)
Podsumowując, niefajnie, że wszystkie algi są za zapachem. Ale śmiem sądzić, że jest ich na tyle dużo, że potrafią wyczarować na włosach efekt WOW. A to właśnie u mnie robią. Kallos Algae dołączył zdecydowanie do moich ulubieńców/must have'ów, przebijając mojego ukochanego Silk'a. ;)
Lubicie algi w kosmetykach?
Jak widać, skład pozostawia wiele do życzenia. Przed zapachem oliwa z oliwek, za zapachem silikony, cztery (!) ekstrakty z alg i znowu konserwanty. Byłoby genialnie, gdyby wszystkie algi były przed zapachem, ale cóż, chyba nie można mieć wszystkiego.
I co dalej?
Litrowy, plastikowy słój, jak we wszystkich kallosach. Estetyczna etykieta, bardzo mi się podobają graficznie. Konsystencja lekko lejąca, z poślizgiem. Pachnie chemią, w pierwszej chwili zapach mnie odrzucił, ale po kilku minutach nos się przyzwyczaja i zapach staje się dla mnie kompletnie neutralny.
A co mi robi?
Dalej, o dziwo, ja jestem zachwycona. Od początku października katuję tę maskę przy każdym myciu, nie oszczędzam, trzymałam od 5 do 50 minut. Zawsze efekt jest świetny. Dosłownie dwa razy użyłam złotej isany, ale nie zadziałała tak dobrze jak algowy kallos. Włosy są puszyste, ale nie spuszone, sypkie, błyszczące i mięciuchne, aż mam ochotę ciągle się po nich głaskać :)
Podsumowując, niefajnie, że wszystkie algi są za zapachem. Ale śmiem sądzić, że jest ich na tyle dużo, że potrafią wyczarować na włosach efekt WOW. A to właśnie u mnie robią. Kallos Algae dołączył zdecydowanie do moich ulubieńców/must have'ów, przebijając mojego ukochanego Silk'a. ;)
Lubicie algi w kosmetykach?
U mnie też algi zawsze dobrze sprawdzają się na włosach, jednak tego Kallosa jeszcze nie miałam. Daj spokój z ich słoikami - nie mogę zużyć Blueberry i Late a powiedziałam sobie,że dopóki te słoje nie będą puste, nowego Kallosa nie nabędę.
OdpowiedzUsuńu mnie się nie sprawdził :D i zapachu nie lubię:( z Kallosów jedyny, który mogę stosować solo aby włosy wyglądały ładnie to Kallos Omega:) reszta do mycia :D
OdpowiedzUsuńSzału jak dla mnie nie robi :(
OdpowiedzUsuńJa kocham Kallosy i algi również :)
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie fenoment tych odżywek - nie zawsze składy powalają, często wydają się beznadziejne a potem okazuje się, że w pełni naturalna odżywka nie daje włosom tyle co te tanie litrowe kubły :)
Nie spotkałam się jeszcze z Kallosem, który nie przypasiłby moim włosom :)
Tej wersji jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńTej wersji jeszcze nie miałam, następnym razem sięgnę właśnie po nią;)
OdpowiedzUsuńNie miałam tej wersji :D U mnie z Kallosami różnie,niektore wersje kocham, inne nienawidzę :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że się sprawdził, ja na razie miałam tylko jednego kallosa, ale nie sprawdził się u mnie.
OdpowiedzUsuńNie miałam tej wersji, ale mecze banana ;d
OdpowiedzUsuńKochana, Twój komentarz made my day :D <3
UsuńLubię kallosy ale tego nie miałam i nie wiem czy się skuszę, zaczęły męczyć mnie to wielkie opakowania
OdpowiedzUsuńZbieram się do tych Kallosów i zebrać nie mogę :)
OdpowiedzUsuńSuper, ze tak dobrze sie u Ciebie sprawdzila :)! Moje wlosy nie przepadaja za oliwa z oliwek, wiec podejrzewam, ze by im nie podpasowala.
OdpowiedzUsuń